Obostrzenia pandemiczne i zamknięcie kin spowodowały, że seanse filmowe przeniosły się w plener, a kina samochodowe wróciły do łask. A jaka jest historia ich powstania?
Kina samochodowe od początku swojego istnienia przeżywały wzloty i upadki, zyskiwały popularność, by za chwilę ją stracić. Z pewnością na stałe wpisały się w kulturę amerykańską i zawsze będą z nią kojarzone.
W Polsce są raczej rzadką rozrywką, sezonową lub nawet okolicznościową, ale być może dlatego ludzie chętniej z nich korzystają. Jest to coś nowego i wyjątkowego. Z kolei dla popularnych firm i marek organizacja lub finansowanie takich seansów to doskonała okazja na nietypową promocję.
Pierwsze próby wykorzystania takiego formatu kina podjęto już w 1915 roku, w mieście Las Cruces w Nowym Meksyku. Jeden z właścicieli Theatre de Guadalupe postanowił pomieścić siedemset osób na świeżym powietrzu, a jednocześnie pozwolił najbardziej zaradnym parkować za rzędami widzów i oglądać filmy bez wysiadania z samochodu. W tym czasie sztuka filmowa dopiero zyskiwała popularność, więc pomysł nie przyjął się, a samo kino zostało zamknięte po roku.
20 lat później na scenę wkracza Richard Milton Hollingshade Jr., młody przedsiębiorca z Camden w stanie New Jersey. Pracował jako szef sprzedaży w firmie ojca, ale nie przepadał za tym zajęciem.
Jego matka uwielbiała kino, ale nienawidziła wąskich i niewygodnych krzeseł kinowych. Kochający syn kupił projektor Kodaka, stos białych prześcieradeł, cztery głośniki i rozpoczął eksperymenty na własnym podwórku. Po kilku latach niezliczonych prób i błędów złożył wniosek do Urzędu Patentowego. Pozytywna odpowiedź nadeszła 16 maja 1933 roku, a już 6 czerwca w Camden rozpoczęło swoją działalność pierwsze oficjalne kino.
Projekt okazał się sukcesem. Kino miało miejsce na 400 samochodów i ekran o wymiarach 12 na 15 metrów, który był widoczny z dowolnego miejsca. Głośniki stały w specjalnych wieżach, dzięki czemu słyszalność dźwięku znacznie się poprawiła. Patent wydany na 17 lat dawał Hollingshadowi możliwość sprzedaży praw do budowy takich kin. W 1947 roku było ich 155, a w 1951 już 4 151.
W szczytowym okresie liczba kin przekroczyła 5 000, popyt na nie wzrósł dzięki pokoleniu baby boomers. Udział w pokazach filmowych z pompatycznego „wyjścia do ludzi” w eleganckich strojach zamienił się w tętniącą życiem rodzinną rozrywkę. Stopniowo, oprócz parkingu, budki z projektorem i ekranem, pojawiły się restauracje, knajpki, a nawet kompleksy z dość tradycyjnymi kinami pod dachem dla szczególnie wyrafinowanych gości.
Jednym z największych obiektów w tym czasie był Johnny All-Weather Drive-in, zajmujący prawie 12 hektarów. Kino mogło pomieścić nawet 2500 samochodów.
Okres świetności kin samochodowych nie trwał długo. Wraz z pojawieniem się magnetowidów i wypożyczalni kaset oraz rozwojem kolorowej telewizji ludzie coraz mniej wybierali się do kin samochodowych. Miejsce rodzin zajęli nastolatkowie szukający prywatności, przez co kina szybko zaczęły być nazywane polami rozpusty.
Następnie w latach 70. wybuchł kryzys energetyczny. Spadł popyt na samochody, co spowodowało, że kina samochodowe straciły na znaczeniu. Duże wytwórnie postawiły na tradycyjne kina, więc jadąc na seans w plenerze, nie można było liczyć na głośną premierę w repertuarze.
Podczas boomu budowlanego wzrosła wartość ziemi. Zamiast utrzymywać ogromny parking z ekranem filmowym, który zapełnia się tylko w weekendy i tylko w miesiącach letnich, bardziej opłacalne było zbudowanie na jego miejscu centrum handlowego ze sklepami, restauracjami i kilkoma krytymi kinami działającymi stale.
Krok po kroku pod koniec lat 80. liczba kin plenerowych spadła do 200. Na ich miejscu powstały centra handlowe, parki przemysłowe, kościoły, otwarto pchle targi i zadaszone magazyny.
Pod koniec lat 90. i na początku 2000 r. starzejący się baby boomers przypomnieli sobie swoją młodość. Ciepły wieczór pod rozgwieżdżonym niebem w samochodzie z ukochaną dziewczyną lub chłopakiem. Kina samochodowe zaczęły powracać, ale znów nie na długo. Przegrały walkę z powszechną cyfryzacją i platformami streamingowymi.
Przyszła pandemia i zupełnie nieoczekiwanie idea seansów filmowych, na które można przyjechać własnym samochodem, zachowując akceptowalny dystans społeczny, stała się bardziej aktualna niż kiedykolwiek. Pandemia sprawiła, że znów przychylniej spojrzeliśmy na seanse plenerowe we własnych samochodach. Widzowie, spędzając kolejne miesiące w izolacji, nagle zdali sobie sprawę, że perspektywa odwiedzenia kina samochodowego wygrywa z oglądaniem Netflixa na kanapie. Na jak długo? Zobaczymy!
Zdj. główne: Andre Ouellet/unsplash.com