Czekaliśmy na ten moment, przebierając nogami, aż wreszcie jest! Przed kilkoma dniami pojawił się trailer 4. sezonu serialu, który pokochali użytkownicy Netflixa. Nie ukrywam, sama jestem w gronie tych, którzy aż podskoczyli, widząc zapowiedź.
Serial „Stranger Things” należy do prawdziwych fenomenów platformy. Ostatni, trzeci sezon, w ciągu pierwszych kilku dni od premiery obejrzany został w ponad 40 mln domów, zyskując tym samym miano netflixowego lidera.
Miejscem akcji jest amerykańskie miasteczko Hawkins, które na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jednak – choć głównymi bohaterami serialu jest paczka zaprzyjaźnionych dzieciaków – nie dajcie się zwieść, bo w Hawkins dzieją się naprawdę… dziwne rzeczy. Historia jest wciągająca, akcja rozkręca się z sezonu na sezon, a wraz z ubiegiem czasu wspomniana „paczka dzieciaków” zmienia się w grupę nastolatków z wyjątkowym bagażem doświadczeń.
We właśnie zapowiedzianym sezonie zobaczymy stałą ekipę aktorską, pojawi się w niej m.in. Winona Ryader (grająca Joyce Byers), David Harbour (Jim Hopper), Finn Wolfhard (Mike Wheeler), Noah Schnapp (Will Byers), Millie Bobby Brown (Eleven), Caleb McLaughlin (Lucas Sinclair), Gaten Matarazzo (Dustin Henderson) czy Sadie Sink (Max). Dodatkowo w serialu pojawi się także Joel Stoffer.
Dużym pocieszeniem dla fanów może być fakt, że 4. sezon wciąż jest przed nami, a twórcy serialu zapowiadają, że na tym nie poprzestaną!
Czwarty sezon nie będzie ostatnim. Wiemy, jaki jest koniec i wiemy, kiedy nastąpi. Pandemia dała nam czas, aby spojrzeć w przyszłość i ocenić, co będzie najlepsze dla serialu.
Ross Duffer, jeden z twórców serialu Stranger Things
Zdjęcie główne artykułu: fot. Alicia Quan, źródło: unsplash.com